Jest 9:30. Kacper zdyszany wpada do klasy.
Kacper: Dzień dobry!
Pan Twardowski: Kacper, wiesz, która jest godzina?
Kacper: Wpół do dziesiątej. Przepraszam za spóźnienie, ale to wszystko wina Zośki.
Julka: Właśnie, gdzie jest Zosia?
Kacper: Julka! Daj mi powiedzieć. Zośka jest na pogotowiu.
Julka: O matko, co się stało?
Kacper: Jak będziesz mi ciągle przerywać to raczej się nie dowiesz.
Pan Twardowski: Spokojnie, Julia, wysłuchajmy Kacpra. Co z Zosią?
Kacper: Po prostu: takie są skutki bycia rannym ptaszkiem. Wstała dziś o nieludzkiej porze, bo chyba za piętnaście siódma i była już gotowa do szkoły o wpół do ósmej, ja jeszcze jadłem śniadanie, a jej się nudziło, więc wyszła przed dom. Zaczęło jej się nudzić jeszcze bardziej, więc postanowiła poskakać ze schodów i zwichnęła kostkę. Okropnie krzyczała. Mama musiała pojechać z nią do lekarza, a tata wstać, żeby przywieźć mnie na lekcję. Zanim był gotowy, było już piętnaście po dziewiątej. Dlatego się spóźniłem.
Pan Twardowski: Biedna Zosia, mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.
Kacper: Wszystko wskazuje na to, że będzie uziemiona w domu przez co najmniej miesiąc. Oszaleję z nią.
Pan Twardowski: Kacperku, nie mów tak. To twoja siostra. Powinieneś ją wspierać.
Julka: Wszyscy powinniśmy. Czy możemy ją odwiedzić, skoro teraz przez jakiś czas nie będzie mogła przychodzić na lekcje?
Pan Twardowski: To dobry pomysł. Skontaktuję się z rodzicami Zosi i Kacpra i zapytam, czy możemy odwiedzić naszą energiczną pacjentkę.
Aleks: To ja upiekę dla Zośki muffinki z owocami.
Bartek: A ja przyniosę kwiatki.
Kacper: Uuuuuu… Zakochana para, Bartek i Zocha…
Bartek: Ha, ha, ha, bardzo dobre rymy, Kacper. Moje gratulacje. Pozwól, że cię uświadomię: jeśli się do kogoś idzie z wizytą, szczególnie do kogoś chorego, to nie wypada przyjść z pustymi rękoma…
Pan Twardowski: Chłopcy, spokój. Wracamy do lekcji.